“But I love you so much more than just to the moon and back.”
Wyczekiwanie i niepewność było w tym wszystkim najgorsze. Nigdy nie wiedziałam, co przyniesie kolejny dzień, czego mogę się spodziewać. Codziennie siedziałam przy jego łóżku, trzymając jego chłodną dłoń.
Nie myślałam o końcu, starałam się tego nie robić. Lepiej żyć chwilą i nie myśleć o jutrze, tym bardziej jeśli za zakrętem czeka najgorsze.
-Brakuję mi twojego głosu. Tak, tego chyba brakuje mi najbardziej. Twojej nadopiekuńczości. Co za ironia, prawda? Ostatnio rozmawialiśmy z Marco o tym co będziemy robić gdy już się wybudzisz. Po rehabilitacji i tym wszystkim moglibyśmy polecieć do Australii. Może nie od razu,ale przecież zawsze mówiłeś, że to najpiękniejsze miejsce, którego nawet jeszcze nie odwiedziłeś,że Australia to twoje marzenie. Melbourne to chyba lepszy pomysł niż Sydney, prawda? Większy spokój, moglibyśmy zrelaksować się, cała nasza czwórka. Ja, ty i Julka z Łukaszkiem. Rosną jak na drożdżach, ale ciężko mi z nimi bez Ciebie. Są tak bardzo podobni do nas, a szczególnie do Ciebie. Musisz się wybudzić Robert, mieliśmy być razem. Na zawsze, przyrzekaliśmy to sobie. Nie przeżyję bez Ciebie. Kocham Cię, a to wszystko strasznie mnie przytłacza.-łzy cisnęły mi się do oczu i mimo wielkich starań, tama puściła. Popłakałam się jak małe dziecko. Szlochałam cicho, nie mogąc opanować spływających mi po policzkach łez. Dłoń Roberta, którą trzymałam bezustannie, ścisnęła moją dłoń. Nie wierzyłam w to co się dzieję. Łzy momentalnie przestały płynąć, na sercu zrobiło mi się ciepło i czekałam na dalszy przebieg wydarzeń. Czekałam niecierpliwie, aż w końcu usnęłam.
Obudził mnie szum i zamieszanie wokół mojej osoby.
W tle było słychać głosy lekarzy, pielęgniarek, ale jedyny dźwięk, który rozchodził się po mojej głowie to nieprzerywający się, ciągły głos kardiomonitora.
Od kilku dni tylko chodzę i się pałętam. Tęsknię. Nie mam siły na krzyki, na płacz, nie mam siły na nic. Kilka dni temu jeszcze płakałam z bezsilności, ale smutek nie mija.Tęsknota nie mija, ten cholerny ból też nie mija.
Tamtego dnia... nawet nie zdąrzyliśmy się pożegnać... On odszedł. Po prostu odszedł, nie żegnając się z nikim. Byłam przygotowana na jego śmierć, tak mi się przynajmniej wydawało, ale kiedy w końcu do tego doszło uświadomiłam sobie, że bez niego jestem nikim. Uświadomiłam sobie, że nigdy nie byłam gotowa na jego odejście, na nasz koniec. Całą noc przepłakałam, wspominałam. Każdą chwilę, którą spędziliśmy razem. Nasze poznanie, nasz pierwszy taniec, nasz każdy pierwszy raz. Kiedy od niego odchodziłam i kiedy do siebie wracaliśmy. Wszystkie noce przez, które się śmialiśmy i te, które przepłakałam, razem z nim. Kiedy potrafił się o mnie pobić, kiedy bez zapowiedzi zabrał mnie do Paryża, kiedy pocałował mnie przed niemalże całym piłkarskim światem. Był i jest miłością mojego życia, nawet po tylu latach. Nigdy nikogo nie pokochałam jak jego, nigdy nikogo nie pokochałam jak Roberta Lewandowskiego. To co było już jest pogrzebane. Nic nie da życie przeszłością. Czy tęsknię? Codziennie. Czy żałuję,że nie ma go przy mnie? W każdej minucie. Ale odnalazłam szczęście. Znalazłam spokój i szczęście u boku mojego męża, Marco. Cóż, za ironia, prawda? Roberta nie ma u mego boku, ale wiem i czuję,że jest przy mnie cały czas. Sercem i duszą. A gdybyście kiedyś zapomnieli o co warto walczyć najbardziej, powiem wam, że o miłość.
_________________________________________________________________________
Nie wierzę,że ten dzień nadszedł. Od dobrych 15 minut płaczę,płaczę i jeszcze raz płaczę. W końcu to napisałam, w końcu dotrzymałam słowa. Przepraszam,że nie zrobiłam tego w sposób jakiego się po mnie spodziewałyście,że niektórych zawiodłam a na twarzach innych wywołałam uśmiech. Ale dziękuję. Dziękuję z całego serca każdej osobie, która przeczytała tutaj chociaż jeden rozdział, która poświęciła temu swój czas. Dziękuję dziewczynom, które były ze mną od początku i tym, które są tu od niedawna. Dziękuję każdemu kto czekał na nowy rozdział, każdemu kto polecał mój blog, kto go komentował a przede wszystkim każdemu kto to przeczytał! Dziękuję,że pisałyście do mnie pytając o kolejny rozdział i chociaż czasami uciążliwe było znaleźć czas to starałam się wykorzystać każde wolne chociaż kilka minut. Pisanie jest moim hobby, moją pasją i naprawdę nie chciałam przekształcić tego w obowiązek.
To koniec historii Moniki i Roberta, ale nie koniec mnie. Znajdziecie mnie tutaj ----> ...
gdzie też niedługo wrócę, a o wszelkich nowościach będę dawała wam znać. Jeszcze raz dziękuję,że byłyście ze mną przez te 448 dni. Kocham was!
Aaaaa! Zabić Cię to mało! Serio! Robercika mi zabić i ją z Marco wyswatać :c No nie spodziewałam się tego po Tobie :ccc No ale cieszę się że wpadłam na to opowiadanie, że mogłam to czytać, że moglam Cię dzięki temu poznać i że tak dobrze piszesz kochana. Epilog jest cudowny ale tak długoo musiałam na niego czekać ;( No nic. Aż nie moge uwierzyć że to ostatni post tutaj ;( Będę za tym opowiadaniem serio bardzo tęsknić bo to jedno z pierwszych w mojej przygodzie z czytaniem piłkarskich opowiadań i to, które zachęciło mnie do pisania własnego. Dziękuję Ci za to bardzo Monika. KC duża! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nadia ♥
Jak mogłaś uśmiercik biednego Robercika no jak ja się pytam?!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda,ze to już koniec tego opowiadania bo był naprawdę świętny ;*
czekam na kolejne twoje dzieło <333
nie sądziłam, że to wszystko tak sie zakończy. Miałam nadzieję, że Robert się wybudzi, po raz kolejny powie Monice, dzieciom, że ich kocha i nigdy nie opuści. Strasznie ciężko jest uwierzyć, że to koniec. Dość emocjonalnie związałam się z Twoją twórczością i liczę na szybki powrót na drugim blogu. To wszystko co tutaj napisałaś dało mi naprawdę wiele. Pamiętam jak wchodziłam tutaj przez pewien czas kilka razy dziennie i wkurzałam się na Ciebie, że nie ma kolejnego rozdziału, ale mimo to warto było czekać. Dziękuję Ci za wszystko co przekazałaś, ale i przekażesz. Pozdrawiam, Patrycja :*
OdpowiedzUsuńPoryczałam się <3 Piękny blog , świetne rozdziały i wgl. Masz talent pisz dalej :) Pozdrawiam Ola ;*
OdpowiedzUsuńPs Może napiszesz kiedyś kontynuację tego bloga ? ;33
szczerze mówiąc zastanawiałam się nad tym ostatnio i jeśli już to tylko napisałabym część drugą. Może wszystko z innej perspektywy, albo zupełnie inny obieg wydarzeń... Zobaczymy,ale będę was informować na bieżąco. Dziękuję! buziaki! ♥
UsuńLoffciam twój blog!TAK napisz 2 część!PLOSE:):*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję tak późno, ale dopiero biorę sie za nadrabianie wszelkich zaległości.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się po prostu. Ciągle miałam wrażenie, że jednak Robert przeżyje...a jednak tak się nie stało. Bardzo smutny epilog...ale taki...prawdziwy.
Chyba nie raz wrócę do tego opowiadania. Było i jest (!) jednym z najlepszym jakie czytałam do tej pory. Dziękuję Ci za to. Za te radości, smutki i wylane łzy.
Piękne...
Mam nadzieję, że może kiedyś powrócisz z drugą cześcią. Na pewno była tak samo dora jak ta :)
Pozdrawiam ♥
Świetnyyyy ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie https://zakazana-milosc-zakazane-uczucie.blogspot.com/ ;D
Piękne to było, pochłonęłam wszystkie rozdziały w jeden ranek. Zakochałam się w tym opowiadaniu, wreszcie znalazłam świetne opowiadanie o Robercie Lewandowskim ❤
OdpowiedzUsuńStrasznie smutne zakończenie.