środa, 29 maja 2013

Rozdział 25 'Zrozum,że nas już nie ma.'

                              odejdź, póki czuję, że jestem na tyle silna, by za tobą nie pobiec.

***

Po długich prośbach i błaganiach (na kolanach!) Marco,w końcu uległam i sie zgodziłam.Powiedział,że Lewego na tej imprezie nie będzie,weięc nie mam się co martwić.Głównie to własnie to mnie przekonało do pójścia tam.
Pojechałam do dawno przeze mnie nie odwiedzanego mieszkania,które dzieliłam z Natalią.Na parkingu pod blokiem widziałam zaparkowany mój samochód co znaczyło,że Natt powinna być w domu.Wjechałam windą na 7 piętro i zapukałam do drzwi mojego ukochanego mieszkanka. Pukam,pukam a tu nic! Trzeba zatem znaleźć klucze. Po długich poszukiwaniach kluczy w mojej ogromnej torebce, w końcu znalazłam zgube.Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W korytarzu zostawiłam swoje walizki i przeszłam do salonu. A co tam zastałam?
-Jezu nie wierze! Wy razem?-krzyknęłam całkowicie zdezorientowana!
-Monika! Co ty tu robisz? Słońce stęskniłam sie!-na szyje rzuciła mi sie Natala.
-W końcu wróciłaś! Tęskniliśmy.-na szyje z wielkim uśmiechem rzucił mi sie także Mario! Mario Goetze!
Moja najlepsza przyjaciółka,która jeszcze kilka miesięcy temu wypierała sie,że w żadnym facecie się już nie zakocha i Mario? Największy podrywacz i babiarz na terenie całych Niemiec?! Razem ?!
Przecież nie było mnie zaledwie miesiąc a tu takie zmiany... Boje sie dowiedzieć,co jeszcze sie wydarzyło podczas mojej nieobecności w Dortmundzie.
-Wy razem? Czy ja śnie, czy już do końca ogłupiałam?
Zdezorientowany Goetze spoglądał tylko a moją przyjaciółkę,czekając na jej odpowiedź. Oj,chyba sami jeszcze nie wiedzą na czym stoją.Ale żeś Jaworska palnęła!
-Jakie razem? Nie jesteśmy parą, po prostu sie spotykamy.-odpowiedziała szybko Papieska.
Spojrzałam na Mario,który momentalnie spuścił głowe,widać było lekko zawiedziony.
-Dobra, nie wnikam ale od kiedy to trwa?
-Zaczęło sie jakoś tydzień po twoim wyjeździe...-odpowiedziała o wiele ciszej i niepewniej.
-Coo?! I kiedy zamieżaliście mi powiedzieć ?!-obu palnęła poduszką,Mario jak zwykle zaczął pokładać sie ze śmiechu i dopiero teraz zauważyłam jaka Natalia jest w niego wpatrzona.Jak w obrazek.
-Wiecie co, ja chyba będę sie zbierał.Pobądźcie troche same.-cisze przerwał Mario.
-Nie no! Zostań! Za tobą też się przecież stęskniłam.Zrobimy razem kolacje i pogadamy.Zostań,nie daj sie prosić.-przekonywałam go.
-No dobra..A czy twoja piękna przyjaciółka pochwaliła Ci sie gdzie dostała prace?-spojrzał na nas obie jakimś dziwnym wzrokiem.
-Nieee..-spojrzałam na przyjaciółkę pytająco,unosząc brwi.
-Dostałam prace w Borussi, jako fizjoterapeutka.
-Gratulacje!-uściskałam ją i poszliśmy wspólnie przygotować posiłek.
Przyglądając sie Mario i Natalii zauważyłam w nich mnie i Roberta sprzed kilku miesięcy,a nawet tygodni. Wiem,że głupie to moje całe rozpamiętywanie,ale to jest po prostu silniejsze. Te wszystkie pocałunki,uściski,przedrzeźnianie sie.W tym wszystkim widziałam mnie i Lewego.Cały ten czas próbowałam to od siebie odrzucić,ale już dłużej tak nie potrafie.Kocham Roberta! Kocham go nad życie i nie potrafie bez niego żyć. Tęsknię za nim,strasznie.Może jednak warto dać za wygraną i wrócić do niego? Życie jest za krótkie,żeby tracić czas na coś takiego. Albo wóz albo przewóz! Wybieraj Jaworska!

Przez te dwa dni w ogóle tak naprawdę nie wychodziłam z domu. Chciałam się rozpakować i pobyć trochę w mieszkaniu,w którym od tak dawna mnie nie było,a które tak bardzo uwielbiałam.Niedługo wracam do pracy...a znając mojego szefa pewnie dorzuci mi na sam początek tygodniowy wyjazd do Francji,albo Azji. Nie lubił mnie, bo moje artykuły zawsze były lepsze od artykułów jego syna.Ale trudno,ja też go nie lubiłam więc chociaż nie było mi przykro :)
Dzisiaj impreza Borussi... Znowu sie stresuję. Jak chłopcy mnie 'przyjmą'? Będą mieli do mnie żal? Czy wręcz przeciwnie,wszystko będzie w porządku?  Czas do początku imprezy zbliżał się wielkimi krokami.Za półtorej godziny ma przyjechać po mnie Marco,więc wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy,a następnie je wysuszyłam. Pomalowałam paznokcie tak,aby ich kolor pasował do mojej sukienki. Umalowałam się i ubrałam. Moje wcześniej zakręcone,delikatne loki, lekko puściłam tak,aby opadały na moich szczupłych ramionach.Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć i zobaczyłam Marco. Zmierzył mnie wzrokiem i wyjąkał tylko
-Wow...
-Aż tak źle?-obdarowałam go lekkim uśmiechem.
-Wyglądasz nieziemsko!
-Dziękuję, muszę jakoś dobrze wyglądać,towarzysząc najprzystojniejszemu piłkarzowi Borussi. Ty też z resztą wyglądasz nieźle.-Rzeczywiście wyglądał mega przystojnie,ale Marco to tylko Marco. Przyjaciel. Nie oczekiwaliśmy od siebie niczego więcej, a przynajmniej nie ja.
-To jak, idziemy?-Zadałam kolejne pytanie. On tylko podał mi ręke. Chwycił mnie pod ramie i wspólnie udaliśmy się na przyjecie Borussi.
Zajechaliśmy na miejsce. Marco wysiadł jako pierwszy i jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi i podał rękę.Pokierowaliśmy się w strone pięknie udekorowanego hotelu.
Wchodze,patrze.....a tam Lewandowski! I znowu to samo...Znowu tak strasznie zabolało jak go zobaczyłam. Uszczypnęłam Reusa w ramie dając mu znać,że jestem na niego wściekła z racji,że mnie okłamał.
-Okłamałeś mnie. Miało go tu nie być.Wychodzę.-już chciałam sie wycofać i zmierzać gu wyjściu,ale Marco chwycił mnie za ręke i przyciągnął do siebie.
-Zaczekaj. Musicie kiedyś porozmawiać.Więc proszę Cie,nie rób scen.

Nie mogłam przestać na niego patrzeć.Widząc go zapomniałam o tym co sie dzieje wokół mnie.Kocham go.Każdą jego część. Nie potrafię już się tego dłużej wypierać. I wtedy pojawiła się ONA.Przytuliła się do jego ramienia i zaczęła robić słodkie oczka.Kto to w ogóle jest?Gdy tylko chłopcy z drużyny mnie zauważyli,od razu do mnie podbiegli i przywitali. Marco obejmował mnie ramieniem i wszyscy gawędziliśmy.Wśród nas nie było jednak Lewego.Robert stał gdzieś na uboczu i tylko nam się przyglądał.Odeszłam od chłopaków i poszłam po coś do picia.
-Widzę,że z Marco to już na poważnie.
-Nie bądź śmieszny.
-Ja jestem śmieszny? To nie ja wyjechałem bez słowa pożegnania, nikogo o tym nie informując.
-Chyba nie muszę ci przypominać,że nie byliśmy już wtedy razem..Ani dlaczego wyjechałam/
-Przez naszą kłótnię o Marco.
-Pamięć masz widzę tak samo dobrą.Z resztą z tego co widze to szybko sie pocieszyłeś.-odpowiedziałam i z pogardą spojrzałam na dziewczynę,która towarzyszyła dzisiaj Robertowi.
-A mam Ci przypomnieć przez kogo potrzebowałem pocieszenia? Poza tym to kuzynka Goetzego,a nie moja dziewczyna.Mario bawi się w swatke.
-Ale to nie ja wyzywałam Cię od puszczalskich. I dobrze wiesz,że gdyby nie tamto,bylibyśmy tu teraz razem. Jako para....
-Moglibyśmy tu być jako para gdybyś nie ignorowała moich telefonów,wiadomości i mnie samego jak ślęczałem pod drzwiami twojego mieszkania w Poznaniu!-podniósł głos i to dosyć mocno.
-Widocznie gdyby zależało Ci tak bardzo jak mówisz to bardziej byś sie postarał.-wiedziałam,że go to zaboli. Ale dobrze. Mnie jego słowa nieraz raniły.Zagotowało sie w nim.Widziałam jak złość stopniowo narasta i... w koncu wybuchnął.
-Walczyłem o nasze szczęście tak długo jak tylko mogłem! Więc nie mów mi,że to ja przegrałem,że to mi nie zależało. Bo to ty okazałaś sie być tchórzem,który nie potrafi walczyć o to co kocha, widocznie to tobie nie zależało.
-Robert, to nie jest ani czas ani miejsce na takie rozmowy.Zrozum,że wszystko sie zmieniło. Zaczynając od twoich perfum,kończąc na nas.Tyle,że nas już nie ma.-odwróciłam się na pięcie i odeszłam z trudem powstrzymując łzy.Jak zwykle wszystko popsuliśmy. Jak już miało być lepiej to Lewandowski i Jaworska musieli się pokłócić. No tak,powróciła codzienność.

______________________________________________________________________________
Tak naprawdę chyba pierwszy raz to robię,ale 25 rozdział dedykuję Nadii(Maguś). Dziękuję Ci kochana,za to jak bardzo podbudowałaś mnie w niedziele.Tak naprawdę gdyby nie ty tego bloga już dawno by nie było,a ten rozdział nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Dziękuję za to jak bardzo potrafiłaś mnie wesprzeć. Dziękuję ♥
tak poza tym to za tydzień(5.06) rozdział 26 się nie pojawi z racji,że jadę na wycieczke. Jeżeli mi sie uda to postaram sie dodac rozdział we wtorek(4.06) ale nic nie obiecuję.Po sobocie jestem załamana...Borussia przegrała Lige Mistrzów, a Lech Poznań stracił Mistrza Polski...... załamka.
a na sam koniec prezent :D Lewy hahahahahah lovki ♥
Trzymajcie się i do następnego,buziaki!:*

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 24. "Powrót 'na stare śmieci' "

To nie jest kwestia naiwności
.Po prostu masz nadzieję,że tym razem będzie inaczej.
Lepiej.Cokolwiek to znaczy.

***

Pokój,w którym się obudziłam nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał mojego pokoju. "Co ja tu robie?" "Jak się tu znalazłam?"- Zadawałam sobie te pytania,kompletnie nie potrafiąc na nie odpowiedzieć.Nie pamiętam dokładnych szczegółów dotyczących tego co działo sie po incydencie z Robertem.Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie tylko bielizne. Moja sukienka leżała na jakimś fotelu.Obróciłam się,aby spojrzeć na drugą połowę łóżka i naszczęście nikogo tam nie było.Korzystając z okazji szybko wstałam, chcąc wziąć sukienkę,ubrac sie i uciec. Już sięgałam po moje ubranie gdy do pokoju wszedł Łukasz!
-Cześć piękna.-podszedł, objał mnie i namiętnie pocałował.Początkowo jego usta tylko muskały moje,potem robiły się zachłanniejsze.A ja? Oddawałam pocałunki,trwając z nim w tej magicznej chwili. W końcu jednak oderwałam sie od niego.
-Łukasz, co ja tu w ogóle robie?-powiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy. Miały w sobie coś takiego,że stojąc naprzeciwko niego trudno było w nie,nie patrzeć.
-To ty nic nie pamiętasz?-spytał widocznie zrezygnowany.-Prosiłaś mnie żebyś mogła u mnie spać, no i troche nas poniosło. Dalej już chyba domyślasz co sie stało.
-Mój Boże, nie powinniśmy.Znaczy ja nie powinnam.-wyszeptałam i mimowolnie oparłam głowe o jego nagi tors,był taki ciepły..
-To znaczy,że żałujesz i nie mam na co liczyć u Ciebie?
-Nie żałuje.To nie tak.Po prostu nie powinnam. Mam nadzieję,że mnie rozumiesz. Naprawdę Cie lubie i chyba nawet mi na tobie zależy,ale nie jestem jeszcze gotowa.
-Nadal go kochasz?-zdziwił mnie tym pytaniem.
-Ale kogo?-próbowałam odbić piłeczke i nawet nie wchodzić na ten temat.
-Roberta.Mówiłaś,że już go nie kochasz, a wręcz nienawidzisz i chcesz spróbować ze mną. Gdybym wiedział,że nadal go kochasz to nie poszlibyśmy do łóżka.Nie mógłbym.
-Sama nie wiem co czuje.Dlatego zapomnijmy o tym co sie działo w tym pokoju.Przepraszam.-Ubrałam sie i wychodząc musnęłam tylko jego usta swoimi wargami.Sama nie wiedziałam co mam zrobić.Jedyne co wiedziałam to to,że mój pobyt w Poznaniu sie kończy i musze wrócić do Dortmundu,stawić czoła temu przed czym uciekłam.

Siedziałam przed laptopem zamawiając bilet do Dortmundu,w jedną stronę. Zrozumiałam,że to tak naprawdę od kilku miesięcy tam jest mój dom.Mam tam pracę,dom,przyjaciół i nie moge tego wszystkiego tak po prostu zostawić ze względu na Lewego.
-Jak myślisz? Dobrze robie?-zadałam to pytanie Klaudii,która siedziała obok mnie.Bardzo wspierała mnie mnie przez ten czas kiedy byłam w Poznaniu.Dobrze było czuć,że pomimo mojego wyjazdu zawsze bedę mogła na nią liczyć,że zawsze będę dla niej tak samo ważna jak ona dla mnie.
-Najlepiej.Powinnas wrócić do Dortmundu i do Roberta.
-O nie! To na pewno sie nie stanie.
-Dlaczego? Nie pamiętasz już jaka byłaś szczęśliwa? Jacy oboje byliście szczęśliwi?Powinniście to sobie wytłumaczyć,szczerze porozmawiać.Jedna kłótnia nie powinna popsuć czegoś o co tak długo walczyliście. Uczelnia w Dortmundzie na pewno nie była zwykłym przypadkiem.Pamiętaj,nic nie dzieje sie bez przyczyny.
-Zrozum,że naprawdę zraniło mnie to co powiedział.
-Rozumiem Cie.Ale sama mówiłaś,że ty i Marco też sie siedzieliście bezczynnie. Coś was jednak do siebie ciągnęło.
-Ale..
-Bez żadnego ale.Po prostu obiecaj mi,że z nim porozmawiasz.
-Obiecuję.-przyżekłysmy sobie 'na paluszek'. Zawsze tak robiłyśmy. To była obietnica nie do złamania, do końca świata i na jeden dzień dłużej.
Z Poznania mimo wszystko wyjeżdżam szczęśliwa.Cieszę się,że w końcu pobyłam troche z rodziną,pogodziłam sie z Pawłem, spotkałam sie z najukochańszymi lechitami i pobyłam trochę z Klaudią.Mimo wszystko jednak stęskniłam się za Natalią i kochanymi Borussen.


Robert

Po tym jak pojechałem do Poznania a Monika i tak nie chciała ze mną rozmawiać,postanowiłem że chyba dam sobie spokój.Robiłem co mogłem,a ona potraktowała mnie jak śmiecia. Od czasu jej wyjazdu zrobiłem się nie do zniesienia,co przypominali mi kumple z drużyny.Byłem oschły,wredny. Nie byłem tym samym Robertem do dotychczas.Nawet po zerwaniu z Anką nie było mi tak ciężko. Teraz potrafiłem zamknąć się wieczorem w domu,przed telewizorem, ze zgrzewką piwa i samemu wszystko wypić.Ale nie mogłem juz tak dalej.To nie byłem ja. Musiałem wrócić do dawnego 'ja'.Dlatego zaprosiłem chłopaków do siebie,zanim zaczniemy ponownie treningi.
-Słuchajcie chłopaki,no cóż przedewszystkim chciałbym was przeprosić za to jak sie ostatnio zachowywałem.Wiem,byłem nie do zniesienia,ale sami wiecie jaką miałem sytuacje.Mam nadzieję,że mi wybaczycie, bo stary Robert własnie ma swój wielki powrót!-posnieśliśmy i obilismy o siebie kufle z piwem,wznosząc toast.
-No w końcu!Już myśleliśmy,że nie wrócisz!-zaśmiał sie Piszczu.
-Lewy...Nie chce psuć tej szczęścliwej dla wszystkich atmosfery,ale co z Marco? Już dużo czasu minęło,chyba powinniście w końcu pogadać.-dopowiedział Leitner.
-Już z nim gadałem.Pogodziliśmy się. Nie chcę tego rozpamiętywać.
-To dlaczego go tu z nami nie ma?
-Nie wiem, mówił,że coś mu wypadło.

Monika
W tym samym czasie..

Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu,że historia lubi sie powtarzać.Znowu siedzę w samolocie na trasie Poznań-Dortmund,nie wiedząc co mnie tam czeka,co będzie dalej.Wysiadam z samolotu i kieruje się do głównego holu,tak dobrze znanego mi lotniska.W pewnym momencie ktoś zakrywa mi oczy i woła:
-Überraschung!* 
Odwracam się i przytulam do osoba,która miała odebrać mnie z lotniska. Przytulam się do Marco..
Dlaczego akurat jego poprosiłam,aby odebrał mnie z lotniska? Pomimo tego,że to on był jednym z głównych powodów mojego rozstania z Robertem,nadal traktuję go jako bardzo dobrego kolege.Może nawet przyjaciela.Cały tamten wieczór sobie wyjaśnilismy.On był pijany, ja też nie byłam trzeźwa.Po moim wyjeździe mieliśmy ze soba świetny kontakt.On na bieżąco relacjonował mi co tam  u chłopaków z drużyny,a ja psychicznie nastawiałam go do wszystkiego co go męczy,ale czeka w najbliższym czasie.
-Dziękuję,że mnie odebrałeś!-powiedziałam,wymigując się z jego uścisku.
-Nie ma sprawy.Obiecałem więc jestem.-odpowiedział mi, jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jak dobrze znowu oddychać niemieckim powietrzem.-głośno zaciągnęłam powietrze do płuc.Rzeczywiście miło było tu wrócić.Poznań kocham nad życie,ale to Dortmund jest moim drugim domem.To tutaj spotkało mnie tak dużo dobra...Ach! Jaworska! Przestań do tego wszystkiego wracać i to rozpamiętywać! Co sie stało, to sie nie odstanie!
-Wiadomo niemieckie powietrze najlepsze!
-Wcale,że nie! Kiedyś zabiorę cię do Poznania,tam to dopiero jest powietrze.Najlepsze na całym świecie.A w okolicach Malty to już w ogóle.-uśmiechnęłam się i dałam mu sójkę w bok.
Wsiedliśmy do jego samochodu.Powiem szczerze,że go nie kojarze.No tak! Pachnie nowością.Reus zapewne chciał mi sie dzisiaj pochwalić swoim nowym nabytkiem. Po 10 minutach drogi widząc zdezorientowaną i wkurzoną minę Marco, w końcu zadałam mu pytanie,którego tak długo wyczekiwał:
-Ooo,nowy samochód kupiłeś?-Udałam głupią powstrzymując śmiech.
-No już myślałem,że nie zauważysz! Fajny nie ?-Jego mina była nie do opisania! Oczy zaświeciły mu się jak dwie żaróweczki, a ja dusiłam się ze śmiechu.
-Jaki to model?
Mercedes ml.A no właśnie Monika! Słuchaj mnie uważnie. Jest taka sprawa.No bo..-zaczął się jąkać.-zostałem zaproszony na impreze, i nie za bardzo mam z kim iść.
-I chcesz żebym ja z tobą poszła?-No tak jak to Marco. Zrobił słynną minkę kota ze Shreka i pokiwał głową zatwierdzająco.
-O nie, nie ma mowy.Na pewno będą reporterzy i w jakim świetle mnie to stawia? Była dziewczyna Lewandowskiego prowadza się z jego kolegą z drużyny? O nie,nie.Lewy by cie zabił.Tak w ogóle to gadałeś z nim od tamtego czasu?
-Ja nie byłbym taki pewien czy była..-powiedział cicho prawie niesłyszalnie.-A co do mnie i do niego to tak, pogodziliśmy się.Chyba.Przeprosiłem go, powiedział,że wszystko okej i przybyliśmy sobie piątke.Na tym sie skończyło.A co do tej imprezy to jak?-podniósł obie brwi i przeszył całe moje ciało swoim szerokim uśmiechem,czekając na moją odpowiedź.
-Jak ty mnie męczysz... Co to za impreza?
-Najważniejsza na świecie!
-A dokładniej?-Zaczynałam tracić cierpliwość.Byłam strasznie zmęczona,a co się z tym wiązało także nerwowa.
-A musisz wiedzieć?-spytał cicho,speszony.
-Marco...
-Impreza Borussi...
-O nie! Tym bardziej nie!

______________________________________________________________________
I zostawiam was z 24 :) jeju,jak już daleko razem zaszliśmy aż się łezka w oku kręci :D
po przegranej Lecha straciłam wszelkie nadzieje i jestem wręcz załamana.To był zły weekend a jedyne dobre co z niego wynikło to to,że powstały 2 rozdziały i kawałek 30 rozdziału :) <dumnaja> 
w sobote też nie będe oglądać ani meczu Lecha ani Ligi Mistrzów bo ide na koncert do Poznańskiej Areny, ale obejrze powtórke i oczywiście kciuki trzymam za Borussie! :D
mam nadzieję,że wam sie podobało i ta nadzieja,że Monika bedzie z Robertem powróciła,a jak będzie zobaczymy :) komentujcie bo jakos ostatnio słabo z tym. buziaki! :*
PS. mam takze nadzieję,że nie znienawidziłyście Lecha i Łukasza, przez Monike, bo nie warto :D




środa, 15 maja 2013

Rozdział 23 "Zabawa z Lechitami i powrót dawnej Moniki"

Tak naprawdę chciałabym,żeby był teraz obok.Mimo tego co się stało,nie tylko z nami,ale też ze swiatem,w którym żyliśmy,a który zniszczylismy tylko słowami,chciałabym wciąż go mieć.Sięgam pamięcią w najdalsze wspomnienia i uśmiecham się do każdego z nich z osobna.Wiem,że bylismy dla siebie wszystkim.Chyba nigdy nie zwątpie,że to co nas łączyło miało w sobie uczucie.Może nie tę najprawdziwszą miłość,bo ona przecież nie kończy się nigdy,ale więź uzależnienia,która mimo wszystko nie pozwalała nam bez siebie żyć.Każdy oddech dedykowany był nam,bo wtedy jeszcze bylismy my. Co sie z nami stało? Jak małe dzieci,którym nudzą się zabawki,znudziliśmy sie sobią i chociaż bolało,raniliśmy się z premedytacją,byle tylko mieć powód do skończenia czegoś,co wtedy było wszystkim.

***

Święta Bożego Narodzenia. To nie tylko czas dostawania prezentów,objadania sie słodyczami i świątecznymi potrawami,nie przestrzegając diety. To przedewszystkim czas spędzony z najukochańszymi i najważniejszymi osobami.Ja te święta spędzam bardzo dobrze i chyba mogę zaliczyć je do udanych.Po podzieleniu sie opłatkiem,zjedzeniu wigilijnych potraw i rozpakowaniu prezentów,poczułam sie jak w raju.Otaczali mnie ludzie,których kocham najbardziej na świecie.Brakowało mi jedynie Roberta,z którym mieliśmy spędzić te święta razem.Było zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam.Każdy podczas tych świąt kogoś miał tylko nie ja. Była moja mama z moim tatą,moja siostra z mężem i dwoma córeczkami, babcia z dziadkiem...Miałam ogromną wręcz ochotę chwycić za telefon i zadzwonić po Roberta,ale z trudem sie powstrzymywałam.Coraz częściej leżąc w łóżku zastanawiam się czy dobrze zrobiłam.Czy to nie było za bardzo pochopne? Lewemu bardzo zależy... zasypuje mnie smsami,mejlami,telefonami.. Może powinnam wrocić? Mogę wrócić,ale czy będę w stanie to wybaczyć,zapomnieć?

Robert

-Wnusiu,życzę ci także abyście do siebie wrócili.Albo żebyś po prostu zapomniał.-powiedziała mi babcia,kończąc składać mi życzenia.
-Tak,tak.. tylko,że niektórych ludzi nie da sie zapomnieć. Zostawili po sobie ślad,którego nie da się wymazać.Zostawili po sobie coś więcej niż tylko sentyment.Zostawili po sobie też wspomnienia i byli jakąś częścią naszego życia,której nie da sie zapomnieć.Niektórzy sś po prostu dla nas ważniejsi niz my sami.
-Ale to właśnie najczęściej te osoby odchodzą od nas i musimy sie z tym pogodzić..
-Albo możemy o nich zawalczyć
-Tak więc jeśli ją kochasz... to wiesz co powinieneś zrobić..-powiedziała mi na ucho,uśmiechnęła sie i poklepała ochoczo po ramieniu.

Monika

-Córuś, masz jakieś plany na sylwestra?-spytał mnie tata podczas niedzielnego obiadu.Święta minęły szybko w miłej atmosferze.
-Miałam,ale troche sie pozmieniały.A dlaczego pytasz?
-Bo dostałem zaproszenie na sylwestra Lecha Poznań.Wszyscy piłkarze będą. Wiesz sami młodzi.. A my z mamą mamy troche inne plany więc pomyśleliśmy,że może ty byś poszła.Dużo ostatnio przeszłaś, powinnaś sie w końcu troche rozerwać.
-W sumie to macie racje. Chętnie zobaczyłabym sie z chłopakami. Strasznie sie stęskniłam za tymi kochanymi pyszczkami.Ale to nie bedzie troche głupie,że nie widziałam sie z nimi prawie pół roku, a teraz nagle pojawie sie na ich imprezie?
-Oj tam,przesadzasz. Oni juz dawno truli mi tyłek kiedy w końcu ich odwiedzisz.Myśleli,że może o nich zapomnialas...
-Nie no co ty! tato! O nich nigdy!-na samo wspomnienie lechitów na mojej twarzy pojawił sie uśmiech,który już tak dawno na niej nie gościł.-Zastanowie sie jeszcze i dam ci znać.Dzięki tato.

31 grudnia 2012r.

Dzisiaj impreza z Lechitami. Tak,postanowiłam w końcu sie rozluźnić,pójść na tę noc sylwestrową i powrócić do dawnej Moniki.Owszem,przeżyłam ostatnio trudny czas,ale nie mogę się nad soba użalać do końca życia..Na noc sylwestrową w hotelu szłam sama,bez partnera w męskiej postaci.W sumie to po co mi on? Zobaczymy jak to wszystko sie potoczy...
Na godzine 20 muszę już być na miejcu, w hotelu.. Nikt nie wie o moim przyjściu, za bardzo uwielbiam robić ludziom niespodzianki :)
Po wyszykowaniu się zamówiłam taksówkę i ruszyłam w droge.Po 30 miutach byłam już na miejscu,troche spóźniona przez sylwestrowe korki,ale muzyka jeszcze nie grała a ludzie nadal sie schodzili,więc w sumie nie było aż tak źle.Weszłam do hotelu,który był pięknie przystrojony.Podałam w recepcji zaproszenie i poszłam za tłumem. Stres zjadał mnie od środka.Dlaczego? Sama tak naprawde nie wiem.Niektórych lechitów znałam bardzo dobrze. Ba! z Jasminem Buriciem się nawet przyjaźniłam! On początkowo oczekiwał ode mnie czegoś poważniejszego,natomiast ja dałam mu do zrozumienia,że traktuję go tylko jak przyjaciela. Mimo to zawsze mogłam na nim polegać, wszystko mu powiedzieć i liczyć na jego wsparcie.Zaczęłam się troche przechadzać po sali żeby w końcu spotkać kogoś znajomego.
-Monika?-ktoś chywił mnie za ramie. Jezu...ten głos...
-Jasmin ?!-odwróciłam się i rzuciłam przyjacielowi w ramiona.
-Cześć piękna,co ty tu robisz?
-A przyjechałam do Poznania.Wiesz.. święta i te sprawy.-uśmiech nie znikał mi z twarzy.
-Nawet nie wiesz jak sie cieszę,że Cie widze. Stęskniłem sie i to bardzo malutka!-znowu mnie przytulił.-Nie łaska czasami zadzwonić? Pół roku sie nie odzywałaś!
-Oj tam, przepraszam. Nie miałam za bardzo czasu. Praca i ciągłe wyjazdy... To było cięzkie pół roku i to bardzo. Ale mam nadzieję,że mi wybaczysz.-ułożyłam usta w podkówkę i czekałam na reakcję Jaśka.
-Oczywiście,że tak. A gdzie podziałaś swojego szcześciarza Roberta?-zapytał z wielkim usmiechem na twarzy.Znowu sie zaczyna...Co mam mu powiedzieć? "No wiesz,nazwał mnie dziwką dlatego tu jestem.." O nie! za bardzo bałam sie reakcji Jaśka.
-W dortmundzie? Lesznie? Nie wiem,nie obchodzi mnie to.
-Ojej,czyżby kłotnia u Lewandowskich?
-Lewandowskich nigdy nie było,nie ma i nie będzie.I prosze nie rozmawiajmy o tym.
-Dobra, nie dopytuje,ale jak będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać.
-Wiem,dziękuję.Kocham cie i tęskniłam Jasmin.-przytuliłam się do niego.Rzeczywiście brakowało mi go i to strasznie.
-Ja Ciebie też.

Jasmin zabrał mnie do baru,gdzie zamówiliśmy po drinku i poszliśmy szukać reszty drużyny. Spotykałam,przytulałam się i rozmawiałam z kolejno spotykanymi Lechitami,zaczynając od Reissa,przechodząc do Lovrencisca kończąc na Ceesay'u.I wtedy go zobaczyłam. Stał i rozmawiał z Linettym.Blond włosy postawione na żel,wysoki,umięśniony,ładnie ubrany...Był pierwszym mężczyzną,za którym sie obejrzałam od czasów powrotu z Dortmundu.
-Co to za facet gada z naszym małym Linettym?-spytałam podstępnie Buricia.
-Właśnie! Muszę was poznać! To Łukasz, nasz nowy nabytek.Świetny koleś, a na dodatek wolny! Chodź przedstawię was sobie.-powiedział z pełnym entuzjazmem po czym wziął mnie za rękę i pociągnął w strone blondwłosego przystojniaka.
Podeszliśmy do nich.Przywitałam się i zagadałam z Karolem,cały czas czując na sobie wzrok Łukasza.

-Musicie sie poznać.To jest Monika,a to Łukasz.Łukasz-Monika.-podaliśmy sobie ręcę.Pomimo,że były bardzo męskie i silne, jego uścisk był delikatny 
-Monika Jaworska.-przedstawiłam się,i uśmiechnęłam pokazując rządek moich śnieżnobiałych zębów.
-Łukasz Teodorczyk.-na jego twarzy także pojawił sie uśmiech.- jesteś jakoś powiązana z asystentem trenera Rumaka,czy to tylko zbieżność nazwisk?
-Tak,Krzysztof Jaworski to mój tata.
-Nigdy nie mówił,że ma taką piękną córkę.
-Widocznie tak nie jest.-lekko sie z nim przedrzeźniałam :)
-Nawet tak nie mów. A czym sie tak ogólnie zajmujesz?
-Pracuje jako dziennikarka sportowa w Dortmundzie.
-Aaaa, w Dortmundzie?-spytał zrezygnowany.
Nasza rozmowa tak się rozwinęła,że nawet nie zauważylismy kiedy Karol i Jasmin nas zostawili. Przez resztę wieczoru byliśmy z Łukim razem.Piliśmy drinki,tańczyliśmy i rozmawialiśmy. Naprawdę świetny z niego facet.Dobrze czułam sie w jego towarzystwie.Przy nim zapomniałam o Robercie,co zdarzyło mi sie pierwszy raz od dosyć dawna. Północ zbliżała sie wielkimi krokami. Wszyscy zbierali sie na tarasie hotelu, a ja jako jedyna i zarazem ostatnia udałam sie do recepcji po kurtke. Zapowiadał sie wspaniały Nowy Rok. Ale właśnie w tamtym momencie spojrzałałam na drzwi wejściowe,w których pojawił sie Robert!

"Tylko nie on"-pomyślałam i pospiesznie stamtąd uciekłam,prosząc jedynie recepcjonistke o to,aby nie wpuszczała Lewego na sale.Posłuchała mnie. Rzeczywiście Lewy nie pojawił sie obok mnie,ale za to ona tak.
-Przepraszam pani Moniko,ale pan Lewandowski nalega aby z panią porozmawiać.
-Niech mu pani powie,że mnie tu nie ma.A jeżeli bedzie robił problemy to niech go pani po prostu stąd wyprosi,ja nie chcę z nim rozmawiać.
-Dobrze. W takim razie życzę miłej zabawy.

I rzeczywiście taka była.To była chyba najlepsza noc sylwestrowa w moim życiu. W towarzystwie moich kochanych lechitów szybko zapomniałam o incydencie z Robertem.Tej nocy zauważyłam w sobie Monikę,którą byłam jeszcze niespełna 2 miesiące temu.Wesoła,szczęśliwa,uśmiechnięta żyjąca pełnią życia.To jaka byłam ostatnimi czasy kompletnie nie przypominało mnie.A zawodnicy Lecha potrafili to wszystko przywrócić,za co byłam im bardzo wdzięczna.

Po przywitaniu Nowego Roku wszyscy razem bawiliśmy się,tańczyliśmy i piliśmy alkohol, oczywiście w zdrowych ilościach.(a przynajmniej ja).
Obudziłam sie z bolącą głową,jakoś koło południa.Otworzyłam oczy i mnie zatkało. Gdzie ja do cholery jestem ?!

_______________________________________________________________________
Przepraszam po raz kolejny! w zeszłym tygodniu nie spóźniłam sie z rozdziałem a dzisiaj dodaje bardzo późno. jestem wściekła na siebie,ale znowu pojawily sie komplikacje :/
mam nadzieję,że mi wybaczycie.Powiem wam szczerze,że nie podejrzewałam,że rozdział o Lechitach w jakimkolwiek stopniu pokryje sie jakoś z ich meczem.Jak niektóre z was może wiedzą w sobote jest mecz z Legia tak naprawdę o wszystko! ja za Lecha trzymam kciuki, niestety nie moge jechac do Warszawy :/ ale ciesze sie,że ten rozdział jakoś sie z tym pokrył. Jeśli to czytacie to komentujcie po wejść jest ogrom,gorzej z komentarzami. KC i buźka! :* 
PS. wasze rozdziały ogarnę jakoś w weekend bo teraz brakuje mi na to czasu.wybaczcie i całusy!

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 22 "Spotkanie z byłym"

Czy popełniliście kiedyś błąd, który kosztował was utratą najbliżej osoby? Czy zniszczyliście coś co ktoś próbował naprawić? Odrzuciliście od siebie miłość drugiej osoby, bojąc się zranienia? 
I dopiero później zdałaś sobie sprawę, że straciłaś kogoś kogo kochałeś. Ktoś kto rozumiał Cię jak nikt innych. Ktoś kto znał Cię lepiej niż inni. Osobę, dla której zrobiłabyś wszystko. Która był z tobą zawsze w trudnych chwilach, wspierała Ci i pomagała. Ktoś, kto po zmianie nadal widział w tobie tą samą osobę, którą byłaś.


***


Spojrzałam w jego oczy i wszystko wróciło.Wszystkie wspomnienia,które nieudolnie starałam sie wyrzucić z pamięci w jednej sekundzie powróciły.


Wszystko zaczęło sie w sobote 13 kwietnia.Przez jakiś czas mieszkałam u mojego chłopaka-Pawła. Wszystko było idealnie do soboty wieczorem.Poszliśmy na domówke do kolegi Pawła-Marka.Jak to na domówkach, alkohol lał sie strumieniami i każdy był już nieźle 'wstawiony'. Ja jako dobra dziewczyna pilnowałam,żeby mój chłopak nie pił aż do zgonu tylko pił z głową. O co sie w sumie z nim troche pokłóciłam bo zaczął na mnie krzyczeć,że przecież nie jestem jego matką a na dodatek jest dorosły więc mam mu nie mówić co ma robić.Wkurzyłam sie na niego,że tak mnie potraktował więc wyszłam i pojechałam do jego mieszkania.Potem było już tylko gorzej....
Położyłam sie do łóżka. Po pewnym czasie usłyszałam jak mój chłopak wchodzi do mieszkania.Był tak pijany,że nawet nie mógł ustać na nogach!Rzucił się na łóżko i prawie mnie zgniótł swoim ciężarem.Zaczął mnie całować po szyi,głaskać.
-Paweł przestań, zioniesz alkoholem.
- Chodz kochanie,zabawimy się.
-Przestań nie mam ochoty!
Dobierał sie do mnie,był niedelikatny.Zupełne przeciwieństwo Pawła.Mojego Pawła.
-Ała przestań! Paweł to boli!
Nie docierało do niego to co do niego mówię.Wyrywałam się i w końcu udało mi sie wstać.Ale złapał mnie i ponownie rzucił na łóżko.Zaczełam krzyczeć.Mój własny chłopak,z którym jestem 3 lata i którego kocham nad życie chce mnie zgwałcić!
Jedyne co miałam pod ręką to szklanka, wzięłam ja więc do ręki i  uderzyłam go nią w głowe.Udało mi sie uciec.

-Przecież mieszkam w Poznaniu od zawsze, już nie pamiętasz?-zapytał.

-Pamiętam,ale nigdy nie spodziewałam się,że będę musiała cie jeszcze kiedyś zobaczyć.
-A co ty robisz w Poznaniu? Słyszałam,że układasz sobie życie w Dortmundzie...
-Dobrze słyszałeś.Ale już wróciłam.-Byłam dla niego oschła. I to bardzo. Kompletnie nie przypomniałam siebie. Ja- osoba zawsze dla wszystkich miła i pomocna, teraz oschła.
-Monika możemy porozmawiac? Ale tak poważnie...O tym co sie wydarzyło w kwietniu...chciałbym żebyśmy wszystko sobie wyjaśnili,a po tym jak wyjechałaś....
-Rozumiem.Okej,porozmawiajmy.-Przerwałam mu. Poszliśmy do parku znajdującego sie niedaleko.
-Chciałem Cie w końcu przeprosić.Po tym jak wyjechałaś nie miałem jak tego zrobic.Prosze cie wybacz mi.Wiem,że to co próbowałem wtedy zrobic jest największym świństwem jakie tylko istnieje.Żaluję tego.A tak naprawde jedynym moim wytłumaczeniem może być chyba tylko to w jakim stanie wtedy byłem.
-Chciałabym cofnąć czas.Zapomnieć to co było,zmienić przebieg wydarzeń,może nawet zacząć utrzymywac z tobą stałe kontakty.Ale boję się.Boję się,że znów okażesz sie takim palantem jakim byłeś tamtego dnia.Wybacze ci,ale nie zapomne.
-Dziękuję.To dla mnie naprawdę ważne.Czekałem na to od kwietnia.-przytulił mnie,a ja pomimo tego co sie wydarzyło 8 miesięcy temu poczułam sie bezpiecznie.Zawsze sie tak przy nim czułam.
-A właśnie! Dobrze słyszałem,że jesteś z Lewandowskim ? Mam nadzieję,że go kiedyś poznam.
-Raczej nie. Nie jestesmy już razem.
-Ale kochasz go?-spytał a mnie zdziwiło to pytanie.Dlaczego Paweł pyta o cos takiego?
-Tak.
-Wiesz co powiedziała mi moja babcia jak dowiedziała sie,że nie jesteśmy już razem? Powiedziała mi,że los czasem rozdziela bliskich sobie ludzi,aby udowodnić im ile dla siebie znaczą. Powiedziała mi także,że skoro sie kogos kocha to powinno sie o to zawalczyć, a nie z góry rezygnować. Skoro my o naszą nie zawalczyliśmy i nam nie wyszło, to postaraj sie chociaż zawalczyć o miłość z Robertem. Zapewne jest tego warty.
-Paweł nawet nie wiem co mam ci odpowiedzieć....-nie znałam go od tej strony.
-Po prostu to zrób.

Robert

Przeżywałem istne tortury musząc siedzieć tutaj,w Dortmundzie ze świadomością,że nawet nigdzie nie spotkam Moniki. Wcześniej ta mała nadzieja jednak we mnie tkwiła i mnie tu trzymała.Pewny jestem jednak tego,ze w końcu pojadę na małą wycieczkę do Poznania.Będę musiał ją zobaczyć.Probowałem dzwonić-nie odbiera telefonu. Pisałem mejle,ale na żadnego nie uzyskałem odpowiedzi.Sam juz nie wiem co mam ze sobą zrobić.Po kilku dniach bezczynnego siedzenia w domu zdecydowałem sie na wcześniejszy wyjazd do Leszna.Spedzić więcej czasu z rodziną,z którą od tak dawna sie nie widziałem.Pakowałem w sumie już ostatnią rzecz i byłem gotowy do wyjścia na lotnisko,gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.Otworzyłem je a za nimi stała Anka!
-Co ty tu robisz?-spytałem z pogardą.
-Przyszłam w odwiedziny, nie cieszysz sie?-weszła do mojego domu jakby nadal w nim mieszkała.
-Ile jeszcze razy mam ci powtarzać,że nie chce mieć z tobą nic do czynienia?
-Oooo,widze,że wyjeżdzasz. Do mamusi czy do dziewczyny,która uciekła do Poznania?
-Skąd ty o tym wiesz?
-Widziałam ją całą zaryczaną tu i tam, jakoś tydzień temu.Spotkałam ją też na lotnisku jak wsiadała do samolotu na Ławice.
-Mniejsza o to co widziałaś.Po co przyszłaś?
-Zobaczyć jak sie trzymasz.Robert nie wygłupiaj się,wróćmy do siebie.-podeszła do mnie i chwyciła moja koszule chcąc mnie pocałować.Ale ja sie nie dałem.Odsunąłem sie od niej na bezpieczną odległość.
-Po tym jak mnie zdradzałaś i zostawiłaś dla tamtego palanta? Zapomnij.
-Masz racje.Jest palantem.Ale przynajmniej zrozumiałam jak bardzo kocham Ciebie.
-Co? Wyrzucił cie z domu czy znalazł sobie inną?-spytałem z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Nieważne..
-W takim bądż razie wyjdź i nie marnuj mojego czasu bo i tak do Ciebie nie wróce. :)
-Ale Robert...

Po trzech godzinach od rozmowy z Anką byłem już na Okęciu w Warszawie. Wynająłem samochód i kierowałem sie w strone Leszna. Troche denerwowałem sie tym co mnie czeka. Mojej mamie czy babci nie będzie trudno przeoczyć,że Monika nie przyjechała ze mną, chociaż miała.Wiem natomiast co powie moja siostra.Pewnie coś typu "Anke rozumiem,że zostawiłeś.Ale Monika?! To świetna dziewczyna!" Moja siostra i Monika nigdy sie nie poznały,bo gdy Milena do mnie przyjeżdżała do Monika była akurat w Londynie.Ale moja siostrzyczka nasłuchała sie od moich przyjaciół, jaka to moja dziewczyna jest wspaniała.Podjechałem pod dom w Lesznie.Wysiadłem z samochodu i zaciągnąłem sie prawdziwym polskim powietrzem,którego tak bardzo mi brakowało.Wyciągnąłem swoje walizki i pokierowałem sie w strone drzwi wejściowych,które energicznie otworzyły sie i wyskoczyła z nich moja siostra.
-Robert!-rzuciła mi sie stęsnkiona na szyje.Kontakt z Mileną zawsze miałem bardzo dobry.Wiadomo zdarzały sie kłótnie,ale zawsze mogliśmy wzajemnie na siebie liczyć.
-No cześć malutka.
Weszliśmy do środka gdzie spotkaliśmy naszą mame i babcie,z którymi także sie przywitałem.
-A gdzie twoja śliczna dziewczyna?-spytała mnie jak zwykle wesoło babcia.
-Nie przyjechała ze mną.
-Ale dlaczego? Tak sie cieszyliśmy,że w końcu ja poznamy.
-Bo nie jesteśmy już razem....

___________________________________________________________________________
Ogromnie was przepraszam! Za co? za ten masakrycznie słaby rozdział,z którego nic nie można wywnioskować, no może prócz jakiś sentencji i mądrości... no i przede wszystkim za to,że rozdział dodaje dzisiaj a nie wczoraj! tak strasznie mi glupio :c ale wczoraj pół dnia spędziłam na izbie przyjęć(znowu!) bo mądra ja mam stłuczoną kość czy tam rzepke w kolanie i ledwo moge chodzić -.- kolano mam wielkości wilekiego jabłka, przez to,że nie umiem biegac po schodach.xd z jednej strony śmieszne a z drugiej tragicznie,że to moja 3 kontuzja w ciagu 2 miesiecy.... 13 rok jest dla mnie pechowy i to bardzo.... także przepraszam was bardzo za wszystko!za rozdział, lub dwa będzie działo się więcej bo to jest ten rozdział,który pisałam podczas mojego 'kryzysu'. Trzymajcie sie ciepło,kocham was! buziaki! :*

środa, 1 maja 2013

Rozdział 21. "Nerwowy Lewandowski."

To nie ważne, że teraz znowu coś się spieprzyło. Wiem, że w przyszłości będziemy na nowo przeżywać wspaniałe chwile tysiące razy. Ponownie będę słyszała Twój charakterystyczny śmiech, widziała Twoją twarz i okrywała się Twoimi ramionami. Znów będę mogła tonąć w Twoich oczach, przy mojej ulubionej komedii romantycznej, której tak bardzo nienawidzisz, ale tak bardzo mnie kochasz, że oglądasz ją ze mną w każdą sobotę. Po raz kolejny powrócę do tej chwili, w której Twoje wargi dotykały moje - o smaku maliny, pamiętasz? A najbardziej nie mogę się doczekać dotyku Twoich dłoni. Tego splotu, który dawał ogromne poczucie bezpieczeństwa, sprawiał, że Mój Świat stawał się kolorowy - a Ty byłeś Jego barwą.

***

Pojechałam jeszcze do Agaty sie pożegnać. Nie wiem czy wrócę jeszcze do Dortmundu. Przy wyborze studiów kierowałam się głównie Robertem,ale czy nie lepiej będzie jak zostanę w Poznaniu? Tam ułożę sobie życie na nowo. Po krótkim czasie byłam już pod domem Błaszczykowskich. Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła je Agata. Nie patrząc na nic po prostu się do niej przytuliłam.Weszłyśmy do srodka i wszystko jej opowiedziałam. Co działo się wczoraj po wyjściu z imprezy i dzisiaj.
-Nie wierze...
-Ja też początkowo nie wierzyłam jak to usłyszałam.-mówiłam łamliwym głosem.
-Ale jak możesz pożegnać się z kim, bez kogo nie wyobrażasz sobie życia?
-Nie pożegnałam się. Nic nie powiedziałam. Po prostu odeszłam.Tamtej nocy postanowiłam przejść przez droge w jej najszerszym miejscu.
-I co masz zamiar teraz zrobić?
-Narazie wrócę do domu, do Poznania. Zostane tam do marca,albo nawet na stałe.Nie wiem czy chcę zostawać w Dortmundzie. Robert tutaj jest gwiazdą,a nie czarujmy się dortmund jest mały. Za duże prawdopodobieństwo,że mogę go spotkać.A tego nie chce.
-Naprawde chcesz sie poddać? Monika... zawalczcię o tą miłość. Za bardzo sie kochacie, za długo walczyliście o to aby być razem,żeby teraz tak po prostu odpuścić. Ja wiem,że Robert zrobił źle. Bardzo źle mówiąc to,ale na pewno chcesz to tak zostawić?
-Sama nie wiem czego chcę. Nie chce z nim być.... albo inaczej. Chcę bo go kocham,ale nie wiem czy potrafię.


Robert
Tydzień później

Tęsknie.Cholernie za nią tęsknie.Cały czas miałem nadzieję,że gdzieś ją spotkam. W ulubionej kawiarence koło stadionu, u Błaszczykowskich czy u niej pod blokiem. Zawsze akurat miałem takie 'szczęście',że nawet jej samochód nie stał na parkingu.Z jednej strony strasznie za nią tęskniłem, z drugiej natomiast nie chciałem pokazywać jej swojej słabości.Kilka razy spotkałem nawet Natalie i próbowałem ją jakoś podpytać w tej sprawie,ale zbywała mnie mówiąc,że Monika nie chce żebym wiedział cokolwiek. W gruncie rzeczy, rozumiałem ją.Chciałbym to naprawić.Pomimo tego jak ostatnimi czasy było między nami źle, nadal ją kocham. Tak jak na początku.Tylko dlaczego Bóg nie daje nam szansy sie znowu spotkać?



Monika

Skłamałabym powiedziawszy,że o nim nie myśle. Myślę. Czasami są takie dni kiedy jest w każdej godzinie, a takie godziny kiedy jest w każdej minucie. Ciągle zasypiam i budzę się z jego imieniem na moich ustach.Często łapię się również na tym,że wypatruje jego twarzy w ulicznym tłumie,ale wiem,że to niemożliwe żebym ją w nim znalazła. Ale nie mogę się powstrzymać. To silniejsze ode mnie.

Jestem w Poznaniu już od tygodnia. Wiem, jestem zwykłym tchórzem, który nie potrafi stawić czoła swoim problemom,a tylko najzwyczajniej w świecie uciec. Zawsze taka byłam. Zawsze uciekałam pod problemów i od tego czego boję się najbardziej.Ale nie potrafiłabym żyć tam przez dwa tygodnie z myślą,że mogę go spotkać. Przyjeżdżając do Poznania, moja rodzina wiedziała,że w Dortmundzie wydarzyło sie coś złego. Bo po co niby przyjeżdżałabym tutaj i to na dodatek sama, bez Roberta, którego w święta w końcu miałam im przedstawić? W każdym bądź razie po moim przyjeździe powiedziałam im,że rozstałam sie z Lewandowskim, ale nie zdradzałam żadnych szczegółów. Miałam wielkie wsparcie ze strony siostry jak i mamy, co cieszyło mnie chyba najbardziej. Odkąd nie jestem z Robertem zauważyłam,że jestem strasznie zagubiona, niezdarna, nie wiem co mam mówić,robić. Nie mam pojęcia dlaczego to wszystko tak na mnie działa,ale nie chcę żeby tak było. To strasznie męczące dla takiej perfekcjonistki jaką jestem. Chcę przestać darzyć go tak wielkim uczuciem. Za bardzo mnie zranił tym co powiedział.A jeszcze bardziej tym,że mi nie wierzył. Nie zapomnieć. Przestać kochać. Za wspaniały czas z nim spędziłam,aby tak po prostu zapomnieć.


Robert

Cztery ściany. To w nich ostatnio przesiaduje najwięcej. To one widzą jak cierpie,płacze,klne,krzycze. Mam ich dosyć,serdecznie dosyć. Nie chcąc siedzieć samemu i myśleć o tym wszystkim postanowiłem pójść do Mario. Na dworze nie było aż tak bardzo mroźno, więc postanowiłem pójść pieszo.Pieszo dzieliło nas mniej więcej 15 minut drogi. Idąc i słuchając muzyki starałem się nie myśleć o tym wszystkim, co związane jest z Moniką.Troche myślałem o poprzednim sezonie,o najbliższym, o świętach,które spędzę z rodziną..Wszystko jednak wróciło kiedy przechodziłem obok miejsc gdzie spędzaliśmy razem czas. Obok parku gdzie uwielbialiśmy przechadzać sie wieczorami,obok lasu gdzie biegaliśmy. Podszedłem pod dom Goetzego.Na podjeździe stały dwa dobrze znane mi samochody. Czarne Audi Goetzego i drugie..... nie. Nie wierze w to co widze. Drugi samochód to białe bmw Moniki!Czyżby tu była? Podbiegłem i zadzwoniłem do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał.Nerwowo dzwoniłem do drzwi.
-Goetze cholera otwieraj! Wiem,że tam jesteś!
-No jestem,jestem.Nie tak nerwowo Lewusku.-powiedział i przesłał mi buziaka w powietrzu. No tak jak to Mario. Wszystkich próbuje udobruchać buziaczkami.
Wchodząc do domu Mario od razu skierowałem sie do salonu, pewien że zastanę tam Monikę. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem tam Natalie!To by w sumie wyjaśniało dlaczego samochód Jaworskiej stoi na podjeździe. Ale co Natalia robi u Mario?
-O, cześć Robert.-wstała i pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Cześć, co ty tu robisz?-zająłem miejsce w fotelu nie kryjąc zdziwienia obecnością polki tutaj.
-Mario zaprosił mnie na kawe...
-No własnie,Lewus napijesz sie czegoś? Może po piwku,hmm ?
-Jasne,czemu nie.-Mario wyszedł z salonu, a ja miałem okazje pogadać z Natalią.-Natalia pogadajmy poważnie,ok?
-Okej,ale o czym?
-Co tam u Moniki? Co sie z nią dzieje?-Na jej twarzy pojawił sie dziwny grymas. Nie potrafiła spojrzeć mi w oczy. Wiedziałem,ze coś ukrywa.
-Nie mogę Ci powiedzieć....
-Mieliśmy pogadać poważnie.Po prostu się o nią martwie. Wiem,że zjebałem ale będę starał się to naprawić. Żałuję tego co zrobiłem, kocham ją. Wiesz o tym,więc prosze pomóż mi.
-Nie miałam ci tego mówić.Więc jakby co to nie wiesz tego ode mnie. Odczekaj jakiś czas zanim coś zrobisz.Proszę.
-Natalia co sie dzieje?
-Monika wyjechała......do domu,do Poznania.

Monika

Szłam ulicą Świętego Marcina, miałam do załatwienia kilka spraw. Przystanęłam na chwile,aby wyciągnąć z torebki papierosy i odpalić jednego z nich. Tak,zaczęłam palić. Nie radziłam sobie z tymi wszystkimi emocjami,które ostatnio mnie otaczały a papierosy przynosiły oczekiwane ukojenie.Odpalajać papierosa i zaciągając sie jego smakiem usłyszałam tak dobrze znany mi męski głos:
-Nie wiedziałem,że zaczęłaś palić...
"Cholera,tylko nie on"-pomyślałam.Podniosłam głowę i to niestety był on.
-Co ty tu robisz?-wyjąkałam.

___________________________________________________________________________
Coraz gorsze rozdziały dodaje na tego bloga...Serio jestem załamana tym rozdziałem.
Mam nadzieję,że mi to wybaczycie. On był pisany podczas ciężkiego okresu w moim życiu,dodatkowo kiedy dokuczał mi całkowity brak weny. Ale jestem w połowie 27 rozdziału.Dodatkowo, 26 napisałam w 3 dni,hehe! :D
wczorajszy i zeszłotygodniowy mecz borussi to jakaś totalna magia. wczoraj pół nocy przeryczałam ze szczęścia, biegałąm po domu śpiewałam,krzyczałam,skakałam i wydzwoniłam wszystkie minuty w telefonie xd. Ale kochane jesteśmy w finale Ligi Mistrzów!! ♥
a tutaj bonusik,który aż płakałam jeszcze bardziej,śmiałam sie i do teraz nie moge sie napatrzec na to zdjęcie tak bardzo sie jaram! https://pbs.twimg.com/media/BJKoy1VCUAEHxas.jpg:large
serio, oni mogliby być parą! xD
widzimy sie za tydzień! miłej majóweczki, ja zaraz wybywam na grilla! buziaki kocham was i wgl jesteście najwspanialsze! ♥
aha no i przepraszam,za ciągłe zmainy nagłówków i bohaterki,ale nie mogłam znaleźc ideału.xd ten zostanie juz na stałe bo podoba mi sie najbardziej :)