sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 26 'Jestem dziewczyną Roberta Lewandowskiego.'

Środek nocy.Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.Spojrzałam na zegarek,była 4:46. Spojrzałam na ekran telefonu,na którym widniał napis 'Dzwoni"Marco! :)'
-Marco,czego chcesz o tej godzinie?-spytałam jednocześnie wkurzonym i zaspanym głosem.
-Monika,Robert miał wypadek i leży w szpitalu przy ulicy Marii Magdaleny 17!
-Coo?! Jezu jak to ?! Już jade!

Jak to Robert jest w szpitalu?! Jaki wypadek ?! Jeśli jest mu coś poważnego i może tego nie przeżyć....nie wybaczę sobię tego.Nie chcę nawet dopuszczać do siebie takiej myśli..Szybko zarzuciłam na siebie dżinsy,białe trampki i sweter.Włosy związałam w kitkę i nic nie mówiąc Natalii, chwyciłam kluczyki i z piskiem opon ruszyłam w stronę szpitala.Wbiegłam do budynku,do którego przywieźli Roberta.
-Przepraszam,przywieziono tu może Roberta Lewandowskiego?-spytałam.
-A jest pani kimś z rodziny?-no tak mogłam się spodziewać tego pytania.
-Tak...Jestem jego dziewczyną.-zawachałam się,ale odpowiedziałam.
-Pan Lewandowski jest właśnie operowany.Jesgo stan jest bardzo ciężki,ale lekarze robią co mogą aby uratować jego życie.A reszta członków rodziny czeka pod salą 107 na 2 piętrze.
-Dobrze,dziękuję.

Wzięłam nogi za pas i nie tracąc czasu pobiegłam na drugie piętro schodami,nie marnując czasu czekając na winde. Pod salą 107 zastałam zapłakaną panią Iwonę-mame Roberta i jego siostrę Milene,a także Marco i Mario.
Przyjaciele Roberta jak tylko mnie zobaczyli od razu do mnie podbiegli i mocno przytulili.Było po nich widać,że płakali.Ich czerwone policzki i podkrążone oczy nie były przypadkowe.Ja także się rozpłakałam. Po chwili jednak odsunęłam się od nich i poszłam do pań Lewandowskich się przedstawić.
-Dzieńdobry,nazywam się Monika Jaworska,a pani zapewne jest mamą Roberta...-wystawiłam do niej dłoń,a ona wstała i mnie przytuliła.Nie spodziewałam się takiej reakcji,ale nie przeszkadzało mi to,wręcz przeciwnie.Rozpłakałyśmy się obie jeszcze bardziej.Najważniejsza dla nas osoba leży na stole operacyjnym i walczy o życie.Jak Bóg może nas tak karać?

Poznałam także Milene.
-Co się tak w ogóle stało i co z nim?
Mama Roberta ponownie zalała się łzami.Mario wziął mnie za rękę i zaprowadził na bok.
-Robert....wracał samochodem,niewiadomo czy był pijany,czy trzeźwy.Miał poważny wypadek,ale wiesz jak to on. Lubił szybko jeździć.Może stracił panowanie nad kierownicą.-łamał mu się głos.Pierwszy raz widziałam go takiego.To nie był ten sam Mario,którego znałam do tej pory.Tamten zawsze udawał bezuczuciowego kobieciarza,ale dla tego Mario najważniejsza była miłość.Miłość,którą darzył Lewandowskiego.-I dachował...Wezwano mnie na miejsce wypadku.To co tam zobaczyłem to coś strasznego..Z samochodu nic nie zostało.Możemy tylko dziękować Bogu,że Lewy przeżył.
-Ale co z nim? Jaki jest jego stan? Wyjdzie z tego?
-Nie wiemy...Narazie go operują.-I znowu zalałam się łzami.Tym razem wspólnie z Mario.
On nie może mnie zostawić.Nie może tak po prostu odejść,umrzeć. Za bardzo go kocham,za bardzo go potrzebuję. Już dawno mu wybaczyłam. Mieliśmy tyle planów do spełnienia.. Duży dom na obrzeżach Dortmundu,dwójka dzieci.Najlepiej chłopiec,który poszedłby w ślady Roberta, i dziewczynka,ukochana córeczka tatusia.Zakochani,rozwijający swoją karierę-my i pies do kompletu.Pamiętam,dokładnie pamiętam gdy z Lewym omawialiśmy każdy szczegół naszej wspólnej przyszłości.Wspominając to wszystko,uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.Uświadomiłam sobie,że jeśli na sali operacyjnej coś pójdzie nie tak,stracę go. Na zawsze. Nie na chwilę, przez pryzmat rozstania.Zaczęłam żałować.Tak strasznie żałować,że wtedy wyjechałam,że w ogóle poszłam z nim na tamtą imprezę.Żałowałam,że byłam tak strasznie głupia i nie zważałam na to jak bardzo ranię Lewego.

Czas dłużył nam się niesamowicie.To wyczekiwanie,niepewność i wyczuwalny w powietrzu ból,smutek,złość,miłość do niego wszystko się ze sobą mieszało i tworzyło mieszankę wybuchową.
-Ile jeszcze można czekać w takiej niepewności? -wstałam ze szpitalnego krzesłka i zaczęłam krążyć nerwowo w tę i z powrotem.
-Nie denerwuj się, wszystko będzie w porządku,zobaczysz.-odpowiedział mi Goetze.

Już miałam nakrzyczeć na Goetzego,jak on może tak mówić? W końcu na korytarzu pojawił się lekarz.
-Witam,państwo są wszyscy rodziną pana Lewandowskiego?
-Tak,tak.-odpowiedziała pani Iwona.
-A więc mam i dobrą i złą wiadomość.....ale zacznę od dobrej.Operacja przeszła po naszej myśli.Stan pana Roberta jest dużo lepszy.No i na złą wiadomość prosiłbym do siebie do gabinetu najbliższą osobę z otoczenia pana Lewandowskiego.Aha, i tylko jedna osoba może narazie wejść do pacjenta.
Spojrzeliśmy na siebie.Kamień spadł mi z serca,że stan Roberta się polepszył.Ale co ze złą wiadomością?
-To może ja pójdę z panem doktorem,a Monika ty idź do Roberta.-ciszę w końcu przerwała pani Iwona i na otuchę chwyciła moją dłoń. Nieśmiale spojrzałam na wszystkich obecnych,którzy kiwali głowami potwierdzając słowa Lewandowskiej. Ona poszła za doktorem Darkusem,a ja chwyciłam klake i weszłam do sali 107...
W jednej sali cały mój świat sie załamał. Wszystko co było ważne w moim życiu prysło,przestało się liczyć.Teraz najważniejszy był Robert i to tylko on się liczył.Leżący tam,taki niewinny,słaby.Moje serce pękało na miliony małych kawałeczków.Podeszłam do łóżka,na którym leżał mój ukochany.Podłączony do tysięcy kabelków,taki bezsilny. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji...Ale jak mogła skoro leżał na szpitalnym łóżku, nieprzytomny walczący o życie? Spojrzałam na Gotze,Reusa i Milene, patrzących na mnie zza małego okienka w sali. Próbowali mnie jakoś pocieszyć unosząc delikatnie kąciki ust chcąc dodać mi otuchy. Ale ich także raniła cała ta sytuacja. Spojrzałam ponownie na Roberta. Chwyciłam jego bezwładną dłoń,która jeszcze przed chwilą spoczywała na szpitalnym łóżku.Uniosłam ją delikatnie do góry i oparłam się o nią głową,chowając twarz,po której ponownie ciekły łzy.
Dlaczego tak musi być Robercie? Dlaczego dopiero taka tragedia uświadomia nas ile tak naprawdę dla siebie znaczymy? Oboje dobrze wiemy,że to nie tak wszystko miało wyglądać.Nie powinno nas być tu teraz.Wiele rzeczy nie powinno się wydarzyć.Dzień 13 grudnia w ogóle powinien nie istnieć.Nie powinniśmy pozwolić mu nas rozdzielić. Nie możesz mnie teraz tak zostawić.Nie możemy zostawić zniszczonego tego co nas łączyło.Nasza miłość była za piękna,oboje dobrze o tym wiemy.Błagam wybudź się.

Po 'rozmowie' z Robertem ocknęłam się.Zza szyby usłyszałam rozmowe,a raczej cichą kłótnię.Pani Iwona już wróciła.Wstałam z małego krzesełka stojącego obok łóżka.Ucałowałam go w czubek głowy,napawając się tym,że znowu mogę to zrobić.Wyszłam z sali, a tam zastałam jedynie szlochającego Reusa kulącego się pod ścianą i załamaną panią Iwonę.
-Wiadomo już co to za zła wiadomość?-spytałam rodzicielke Lewego.
Nic nie odpowiedziała,poszła jedynie w ślady Marco i zaczęła szlochać.
-Pani Iwono,co się dzieje?-chwyciłam ją za ramiona.Cholera jasna,niech mi w końcu ktoś powie co się dzieje!
-Monika dziecinko,Robert...on...on...sie załamie...
-Co lekarz powiedział?-zapytałam przerażona.
-Robert ma zmiażdżoną kość w prawej nodze,która uszkadza nerw i mięsień.Jeżeli tego nie naprawią....on może stracić nogę.Rozumiesz?On straci noge,wszystko.Marzenia,prace dosłownie wszystko.

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.Dlaczego to się dzieje? Czy nasze rozstanie nie było dla nas już wystarczającą nauczką?
Spojrzałam na niego.
-On tego nie przeżyje....

___________________________________________________________________________
Jak już mówiłam, rzadko to robię,ale rozdział dodany jest wyjątkowo dzisiaj a na dodatek całkowicie dedykowany Gosi (Megan) kochana nie mogę ci obiecać,ze wszystko będzie dobrze,ale trzymam kciuki żeby tak bylo.Nie możesz sie załamywać,a przede wszystkim musisz być silna! Mam nadzieję,że tym rozdziałem chociaż trochę cię pocieszyłam,chociaż wiem,ze jest mega smutny.Przepraszam za to,ale pisałam go już ponad miesiąc temu. Rozdział dodaje dzisiaj bo ciężko było nie dodać mi go w srode i zostawiać was na 2 tygodnie bez Moniki i Roberta. Wasza nadzieja w ich powrót mam nadzieję wróciła i to na dobre :)
Na wycieczce było super, zdecydowanie jak biegałam po poligonie ubrana w moro, z pomalowaną twarzą,albo po lesie z karabinem do paintballa. Jeżeli jestesćie zaciekwaione zdjęciami czy coś,zapraszam na mojego twittera @shelters_
Trzymajcie się cieplutko widzimy się 19 czerwca! :*
PS, dziękuję za tak ogromną liczbę komentarzy pod rozdziałem 25,aż się popłakałam, jak to zobaczyłam.Oby tak dalej buźka! :*

21 komentarzy:

  1. matko, płaczę... dziewczyno co Ty ze mną robisz ?! ten rozdział to istne mistrzostwo ! smutny jak cholera ale wciagający jak nie wiem! ale to nie może tak się skończyć, Lewy musi dojść do siebie, musi grać, ej no wszystko musi się ułozyć ! kazde zdanie czytałam coraz szybciej i szybciej ! genialny no ! jeju nie wiem co mogę więcej napisać ! brak słów dla Twojego talentu ! jestem pod wieliim wrażeniem ! czekamm na więcej <33
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie porobilo. . . Mam nadzieje ze Robert wyjdzie z tego calo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. płacze jak głupia...nie wiem jak to robisz, ale piszesz w niesamowicie wiarygodny sposób. Kiedy czytam czuję się jakbym tam była...strasznie wystraszyłaś mnie tym wszystkim. Najpierw nikt nic nie wie, a potem taka wiadomość spada na nich jak grom z jasnego nieba. Masakra po prostu. To wszystko musi się jakoś poukładać, oni muszą być razem, mieć tą dwójkę dzieci i psa! Po prostu muszą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieee,błagam żeby Robert tylko wyzdrowiał,błagam cię.Może teraz Monika poczuje że chce byc z Lewym.Szczerze mówiąc to rozryczałam się pod koniec...

    OdpowiedzUsuń
  5. też się rozpłakałam ;(
    dodawaj częściej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Łzy leca mi po policzkach... masz rację rozdział jest mega smutny, ale za to fascynujący :D Nie wiem czy środy dozyję z ciekawości mogę umrzec :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko.. :/
    Tak szkoda mi ich wszystkich :(
    Mam nadzieję, że Robert z tego wyjdzie -.-
    Jedyną rzeczą, która mnie ucieszyła to zachowanie Moniki, wygląda na to, że będą znowu razem.. :D
    Z niecierpliwością czekam na nexta.! ;3
    Zapraszam również do mnie: http://niebezciebie.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nienawidze Cie za ten rozdział, ale jednocześnie kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Płaczę :'(
    To jest po prostu mega smutne :'(
    A z drugiej strony się cieszę, że znowu będą razem <3333
    Zapraszam do mnie:
    http://es-todo-sobre-el-amor.blogspot.com/
    http://madristaforever10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. O masakra :( Tak smutno sie zrobiło :(
    Zapraszam do siebie na kolejny :)
    http://firmera-en-el-amor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurde.. :oo Biedactwa.. Mam wielką,wielką nadzieje że Robert z tego wyjdzie.. :( Czekam na kolejny..Zapraszam również do siebie :http://nigdyniemyslzemaszzlezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejciu poryczałam się! Po prostu się popłakałam! Ten rozdział wywołał u mnie tyle emocji. Kurde, żeby tylko Lewy z tego wyszedł! Kochany głupek jechał pewnie po pijaku i to jeszcze bardzo szybko. Mam nadzieje, że nie straci nogi i wyzdrowieje! Liczę na to. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Znając naszego dzielnego Roberta szybko z tego wyjdzie :)
    Będzie miał wsparcie u rodziny, przyjaciół i przede wszystkim wspaniałej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko... Mam nadzieję, że z Robertem będzie jednak wszystko dobrze i będzie mógł grać dalej. Czekam na kolejny z niecierpliwością ;)




    Zapraszam na http://borussia-dortmund-liebe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Płakałam, po prostu płakałam. Dziękuję Ci strasznie za dedykację, nie masz za co przepraszać. Rozdział jest boski, mimo, że bardzo przygnębia. Czytałam z zapartym tchem, a moje serce gwałtownie przyspieszyło, przez co Nadię z sali wyrzucili "bo wzbudza skrajne emocje". Jeszcze raz dziękuję za dedykację :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoje opowiadanie jest takie magiczne, ma w sobie to coś niezwykłego.Czytając ten rozdział zawsze płaczę.Czemu Monika nie wybaczyła wcześniej Robertowi, czemu go tak zraniła?Czemu Monika zrozumiała teraz najbardziej że jest dla niej całym światem, wszystkim.Nie mogę się doczekać 19 czerwca, zaczynam odliczanie ;)
    Robert musi wyzdrowieć,nie może stracić nogi.Nie mogę się powstrzymać od płaczu, po prostu nie mogę.Może po prostu Bóg tak chciał?Chciał żeby zrozumieli, że są dla siebie stworzeni,są dla siebie całym światem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Takie sytuacje są niewątpliwie trudnym sprawdzianem z miłości i lojalności wobec ukochanej osoby. Mam nadzieję, że Monika sie nie podda i znajdzie w sobie siłę, żeby walczyć z Robertem o Roberta. tak, wiem co napisałam, będzie musiała walczyć z nim o niego samego, bo jedynie mogę sobie wyobrazić, jakie mysli pojawi a sie w jego głowie, kiedy dowie się, że grozi mu amputacja. Może całkowicie się załamać. POZDRAWIAM I TRZYMAM KCIUKI. ZAPRASZAM DO SIEBIE I CZEKAM NA 19,06. POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG <33 Biedny Robert ;'( coś ty mu zrobiła ?! ;P Genialny rozdział po prostu taki megaa, mam nadzieję że z Lewym♥ będzie wszystko w porządku. No i że będą parą z Moniką ;) Z niecierpliwością czekam na newsa.


    W wolnym czasie zapraszam do siebie;
    http://pilkarz-bvb-na-zawsze-w-moim-sercu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny! Mam nadzieję że Lewy z tego wyjdzie ;))

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam do siebie na kolejny. http://firmera-en-el-amor.blogspot.com/ Liczę na szczera opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Popłakałam się jak to przeczytałam. Żeby Robert wyzdrowiał, błagam. Rozdział jest świetny jak całe te opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział :**

    ZAPRASZAM : http://piszczu26bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń